Niestety wakacje sprzyjają nie tylko wypoczynkowi, ale także bójkom i chuligaństwu, o czym mieli okazję przekonać się odwiedzający Gryfino turyści. W nocy z soboty na niedzielę (4-5 lipca br.) grupa przyjaciół, w tym kilka osób odwiedzających znajomych w Gryfinie, zakończyła miłe spotkanie w winiarni znajdującej się w tym samym budynku co restauracja Zalipie. - Wyszliśmy około drugiej w nocy. - mówi jedna z uczestniczek spotkania. - Znajomi chcieli odwieźć nas do domu, ale była taka ładna pogoda, że odmówiliśmy. Kiedy pożegnaliśmy się z przyjaciółmi i ruszyliśmy w stronę centrum, nagle naprzeciwko nas pojawiła się grupa młodych ludzi - dodaje turystka.
Młodzież Szli środkiem szosy. Około 15-18 osób w wieku 18-22 lat. Jak wynika z relacji świadków, młodzież była bardzo hałaśliwa. Zupełnie nieoczekiwanie, tuż przed niczego niespodziewającymi się ludźmi, członkowie grupy rozpoczęli regularną bijatykę. - Znalazłam się nagle w centrum wydarzeń - mówi zdenerwowana kobieta. Młodzież szarpała się między sobą, dziewczyny krzyczały, wszyscy przeklinali. Zupełnie nie wiedziałam, co mam robić. Jeszcze chwilę wcześniej było spokojnie, a tu nagle taka awantura - dodaje.
Kopali z całej siły Turyści chcieli jak najszybciej oddalić się z miejsca zdarzenia, ale w pewnej chwili kobieta zauważyła, że jeden mężczyzna z grupy został powalony na jezdnię. - Chciałam odejść, ale do tego leżącego na jezdni mężczyzny podbiegli inni. Oni go już nie bili. Oni go maltretowali. Nie zwracając na nic uwagi, zaczęli kopać go po głowie. Bardzo, bardzo mocno. Nie patrzyli gdzie. Kopali z całej siły - opowiada obecna na miejscu kobieta. Mężczyzna zasłaniał głowę rekami, ale nie miał żadnych szans. Nie mogłam tak odejść. Zaczęłam krzyczeć, że oni go zabiją, że trzeba coś zrobić! Byłam przerażona. Także tym, że nikt z obecnych nie próbował mu pomóc. Bili tak, żeby zabić. Inne kobiety i dziewczyny z tej grupy także krzyczały ze strachu.
Niech ktoś pomoże Z pomocą leżącemu mężczyźnie przyszedł mąż obecnej na ulicy kobiety i jego znajomi. Udało im się rozdzielić bijących. Wiedzą, że wiele ryzykowali, bo ci, którzy się awanturowali, byli naprawdę rozjuszeni i agresywni. Mężczyzna powoli się podniósł. Z pomocą przybiegli mu inni. Przerażeni turyści skorzystali jednak z samochodów oferowanych przez przyjaciół i jak najszybciej wrócili do domu. Po tym, co widzieli na ulicy długo jeszcze nie mogli dojść do siebie. Nie mieszkają w Polsce, nie przekonują ich zapewnienia przyjaciół, że "u nas to normalka". Policja nie pojawiła się na miejscu zdarzenia. vj
Nowe 7 Dni Gryfina |