Nie udał się powrót na ligowe boiska zawodnikom Husarii Gryfino. Kozły Poznań bardzo małym nakładem sił ale po bardzo dobrej grze pokonały klub z Zachodniopomorskiego 26:8. Husaria zagrała najgorsze spotkanie w swojej blisko 4-letniej historii.
Mecz rozpoczął się od wykopu gospodarzy, którzy chyba sami nie wierzyli że błyskawicznie odzyskają odkopniętą piłkę. Już w pierwszym ofensywnym drivie Husarii, nasz rozgrywający Curtis Diers podał wprost w ręce zawodnika Kozłów. Ten został zatrzymany dopiero w naszym redzone i stało się faktem, że gospodarze zaczną z wysokiego C. Formacja ofensywna postawiła kropkę nad i i już praktycznie po 2 minutach po akcji biegowej piłka znalazła się w naszej strefie punktowej. Udane podwyższenie za 2 i na tablicy pojawił się wynik 8:0. Jakby tego było mało, kolejne minuty przebiegały w identyczny sposób. Nasza formacja ataku szybko straciła piłkę a z tego prezentu skrzętnie skorzystali poznaniacy. Defensywa która nie potrafiła się odnaleźć bez swojego kapitana MLB Marcina Łazarczyka, wpuściła kolejny bieg w swój Endzone. Na pocieszenie udało się powstrzymać podwyższenie ale wynik 14:0 po 5 minutach mówił sam za siebie.
Druga połowowa to wyrównana gra i popis gry defensywnej obu zespołów. Żadne punkty nie wpadły i w zasadzie nie ma co zapamiętać z tej części gry. Graliśmy słabo, bez pomysłu, zawodnicy nie wykazali absolutnie żadnego zaangażowania. Brak stałego trenera dał się odczuć w każdym aspekcie tego spotkania. Nie było komu dowodzić, komu uspokoić grę i przede wszystkim wskazać, gdzie popełniamy błędy i jak je naprawić. Drużyna została rozbita i już do końca nie potrafiła się pozbierać.
Początek trzeciej kwarty mogliśmy mieć wymarzony. Kozły popełniły błąd w przyjęciu kick-offa i za sprawą naszego CB Macieja Kostka odzyskaliśmy piłkę na 3 jardzie od pola punktowego rywali. 3 jardy do przejścia i 4 próby. Wydawało się, że punkty muszą wpaść. Niestety drive który nastąpił świetnie obrazuje naszą grę w niedzielnym spotkaniu. 3 kompletnie nieudane podejścia, podjęte ryzyko - gra 4 próby... i fumble. Strata piłki, Kozły rozpoczynają drive przez całe boisko i zdobywają przyłożenie. Zamiast 14:6 jest 20:0 i po meczu. Szanse oczywiście były, ale psychicznie drużyna "siadła". Rozpoczęło się wzajemne obwinianie, kto jest bardziej winny, kto nie chodził na treningi, kto nie wkłada serca w grę... Sam nie wiem jakim cudem udało się nam zdobyć TD. TE Mateusz Bochenek otrzymał krótkie podanie od Andrzeja Łukasika i pognał do Endzone. Taranując kolejno poznańskich obrońców zdobył dla nas honorowe punkty. Podwyższył za 2 wspomniany wcześniej Łukasik i ustalił wynik spotkania na 26:8. 26 bo w międzyczasie Kozły dorzuciły kolejne przyłożenie po akcji biegowej...
Miał być przełom, jest wielki zawód. Zero zaangażowania, całkowity brak wiary w siebie a przede wszystkim brak człowieka, który mógłby poprowadzić tą drużynę do zwycięstwa. Wyglądaliśmy, jak grupa chłopców, którzy przyjechali do Poznania dopingować naszych medalistów na Malcie a nie walczyć o mistrzostwo Polski. Własne błędy nas rzuciły na kolana, a Kozły nie dały najmniejszych szans na powstanie. Dość powiedzieć, że traciliśmy piłkę 5 czy 6 razy po fumble, 2 czy 3 razy po interception. Niektórzy zawodnicy spędzili więcej czasu na porannym goleniu, niż na walce na boisku... Gratulacje dla Kozłów za zwycięstwo a przede wszystkim za skuteczną implementacje nowych schematów w swojej grze. Czapki z głów.
Kozły Poznań - Husaria Gryfino 26:8 (14:0, 0:0, 6:0, 6:8)
I kwarta 8:0 przyłożenie Mateusza Szeflera po 25-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za dwa punkty Mateusz Szefler) 14:0 przyłożenie Krzysztofa Supla po 4-jardowej akcji biegowej
III kwarta 20:0 przyłożenie Karola Siliwoniuka po przejęciu zagubionej piłki w polu punktowym przeciwnika
IV kwarta 26:0 przyłożenie Łukasza Krzyżańskiego po 4-jardowej akcji biegowej 26:8 przyłożenie Mateusza Bochenka po 31-jardowej akcji po podaniu Andrzeja Łukasika (podwyższenie za dwa punkty Andrzej Łukasik)
Piotr Krakowski |